środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 5 - Wypadek


    Dochodziła godzina 23:00, deszcz nadal uderzał o okna. Bez końca grzmiało, wiało i ochroniarze pilnowali wyjść na zewnątrz. Przez ten czas zdążyliśmy zwiedzić cały statek, skorzystać z niektórych atrakcji takich jak samochodziki na prąd, kino 5D oraz ścianka wspinaczkowa.
    -Jak Wy wyszliście na zewnątrz, gdy tak ochrona pilnuje? – zapytała Sherii.
    -Chodźcie pokażemy którędy – oznajmił Harry i kazał nam iść z nim i Louisem. 
Szliśmy schodami parę pięter niżej, by potem ponownie wejść innymi do góry. Przechodziliśmy jakimiś wąskimi korytarzami dla personelu, w których trzeba było iść gęsiego. Później znowu wchodziliśmy schodami na górę. Ponownie korytarzami, aż w końcu dotarliśmy do potężnych, metalowych drzwi.
    -Za tymi drzwiami jest taki jakby pokład na obsługi – poinformował Louis, opierając się luzacko o ścianę – idziemy?
Wszyscy się zgodzili, jedynie Sherii miała lekkie obawy ale pod naszą namową postanowiła wyjść. Otwarliśmy drzwi, a mocny wiatr owiał nasze ciała. Zamknęłam oczy, ponieważ od razu po przejściu przez framugę drzwi deszcz dawał mocno po twarzy. W mgnieniu oka byłam cała przemoczona. Grunt na podłodze był strasznie śliski od wody. Stałam próbując się nie ruszać, lecz było to wręcz niemożliwe. Wiatr był na tyle silny, że aż przesuwał nasze ciała, a niestabilny grunt nie pomagał w utrzymaniu równowagi. Po chwili Liam upadł, a chłopcy pomogli mu wstać.
    -Ja wracam – oznajmił chłopak przekrzykując hałas panujący na dworze. Liam poszedł w kierunku drzwi i zniknął za framugą.
    -Ja chyba też – krzyknęła Sherii, lecz w tym samym momencie stało się coś czego nikt się nie mógł spodziewać.
    Louis, Zayn i Harry wydurniali się przez pewien czas przy barierkach. Jeden z silniejszych podmuchów porwał Louisa i teraz chłopak wisiał po drugiej stronie zaczepiony rękoma o barierkę. Wszyscy zaczęli krzyczeć i dobiegać do chłopaków, choć aż tak proste to nie było. Pokład był ślizgi niczym lód. Louis ześlizgnął się niżej, a ja i Sherii o mało co nie dostałyśmy zawału. 
    -Liam! Pomocy! Liaaaaam! – zaczęłam wołać – pomóż nam!!!
Nasze krzyki choć głośne nie przygłuszały wiatru. Liam ewidentnie nie słyszał, a może już go nie było za drzwiami. 
    -Kurwa co robimy? – wrzasnął Zayn – nie wciągniemy go sami, nie da rady. Kurwa mać!!! Trzeba było nie wyłazić, ja pierdole!
Usłyszałam szloch Sherii, która stała odrętwiała i bezradna. Ja sama nie wiedziałam co robić. Zaczęłam ponownie wołać Liam’a, lecz na marne. 
    -Długo nie wytrzymam, balustrada jest strasznie ślizga – wycisnął z siebie Louis.
    -Trzeba było nie wyłazić idioto – krzyknęłam na niego i podeszłam do balustrady by przytrzymać mu ręce. 
    -Abi to boli jak mi je tak dociskasz – jęknął Louis, a na jego twarzy powstał grymas.
Nagle w zacinającym deszczu ujrzeliśmy dwie sylwetki.
    -Liam to Ty? – zawołała Sherii, jednak ten ktoś nie odpowiedział. 
    -Co się stało!? – zapytała jedna z sylwetek, których jeszcze dokładnie nie widzieliśmy.
    -Kolega idiota wypadł za balustradę i kurwa nie wiemy co robić – wytłumaczyłam, powoli zanosząc się płaczem – nie dajemy rady go wciągnąć, a on nie daje rady się już utrzymać.
    -Kurwa, kto jest tak mądry i wyłazi w taką pogodę na górny pokład? – zapytała retorycznie sylwetka, która okazała się młodym facetem, obok niego stała równie przemoczona jak on babka, możliwe, ze trochę starsza niż ja. 
    -To samo mogłabym Ciebie zapytać – wtrąciłam niepotrzebnie.
    -Stary trzymasz się? – zapytał Louisa, dyndającego za burtą.
    -Nie bardzo – jęknął.
    -Zaraz Cię wyciągniemy – oznajmił i zaczął dyskutować z chłopakami na temat sposobu w jaki go wciągną.
Wiatr jakby przybrał na sile i coraz trudniej dało się utrzymać na pokładzie. Podeszłam do Sherii i przytuliłam ją. Tak bardzo pragnęłam by było po wszystkim, byśmy już siedzieli w pokoju i śmiali się z tego. Tak bardzo się w tej chwili bałam. Co jakiś czas słychać było grzmoty burzy. Deszcz ani trochę nie słabł. Lekko zakołysało statkiem i na pokład wlała się woda z morza. Razem z Sherii przewróciłyśmy się. Złapałyśmy się balustrady i pomogłyśmy sobie nawzajem wstać. 
   Po chwili przeogromna ilość wody wlała się na taras i zmyła Louisa, Zayn’a oraz tą nieznaną dziewczynę. Zaczęliśmy panikować, krzyczeć, a my z Sherii dodatkowo ryczeć. Kucnęłam na ziemi, nadal trzymając się balustrady i myślałam co teraz. Miałam już dosyć, marzyłam by to wszystko okazało się złym snem. Chciałam stąd zniknąć. Po następnej chwili jeszcze większa fala wlała się na pokład i zmyła jakieś drewniane pudła, które już od dawna jeździły to w jedną to w drugą stronę, a wraz z nimi my wszyscy wpadliśmy wprost do wody. 
   Zaczęłam się topić, nie mogłam wziąć powietrza, fale unosiły mnie, a po chwili zanurzały. Miałam zamknięte oczy i żyłam nadzieją, że jak je otworze to okaże się, że jestem w swoim łóżku. I to najlepiej w moim pokoju w Miami. Jednak, gdy je otwarłam rzeczywistość okazała się okropniejsza niż mogłam sobie myśleć. Co jakiś czas słyszałam przygłuszone przez szum morza krzyki innych. Non stop miałam wrażenie, że biorę ostatni w moim życiu wdech powietrza. Nagle mój brzuch coś oplotło i zaczęłam się szarpać.
    -Spokojnie, to ja Harry! Uspokój się! Ratuję Ciebie – krzyczał i lekko uniósł mnie dzięki czemu fale mnie już tak bardzo nie zanurzały.
    -Chwyć się tego – powiedział i podniósł mnie na tyle bym mogła oprzeć głowę i ręce na drewnianym pudle – płynę po innych.
   Moment później dopłynął do mnie Zayn i również oparł się wyczerpany o karton. Chwycił mnie za rękę i przybliżył swoją twarz do mojej.
    -Zayn, ja chce do domu – wyznałam, szukając słów wsparcia.
    -Zaraz Słońce, zaraz wszystko będzie dobrze. Cierpliwie czekaj – odpowiedział, patrząc na mnie.
Wiem doskonale co miał na myśli – śmierć.
    -Ja nie chcę umierać Zayn – powiedziałam z płaczem. Chłopak przywarł do moich ust. 
    -Jesteś piękna, wiesz? Żałuje, że nie jestem bardziej śmiały, na przykład jak Niall.
Słowa, które powiedział w tej chwili jakoś nie wywołały u mnie motyli w brzuchu, choć pewnie w innych okolicznościach byłabym już czerwona na polikach.
   Podniosłam głowę i próbowałam dostrzec kogoś z naszych, a najbardziej zależało mi na Sherii, jednak nikogo już nie wypatrzyłam. Byłam strasznie zmęczona, przybliżyłam głowę jak najbliżej Zayn’a i z wyczerpania zasnęłam. Choć możliwe też, że zemdlałam.

OD AUTORKI: Mam już napisanych parę kolejnych rozdziałów, więc stwierdziłam, że nie ma co czekać i dodałam już dzisiaj rozdział 5 :) Mam nadzieje, że się Wam spodoba! :) Dziękuje za wejścia i komentarze :* 

9 komentarzy:

  1. Uuu zrobiło się groźnie. Mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży!
    Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski ,a przede wszystkim ciekawy . Czekam na następny ;* /Karolina

    OdpowiedzUsuń
  3. O boze niech oni przezyją blagam dalej <3333

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :* Boshe dawaj szybko kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. no chyba nie zginą? :OOOO
    szkoda ze rozdział nie jest dluzszy :( :* i jeszcze w takim momencie ;((
    następny!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział długo czekałam na tem moment zapraszam do siebie na bloga nastolatka1356 również o One direction

    OdpowiedzUsuń
  7. Zarąbisty i mega wciąga. Nie mogę się dopczekać kolejnych rozdziałów <3 No i zapraszam do siebie <3 A po drugie: Nominuję cię do Libster Blog Awards, więcej informacji http://angeloflostsouls.blogspot.com/2014/06/libster-blog-awars.html (w NOMINACJA 1)

    OdpowiedzUsuń
  8. Idealny, cudowny i fantastyczny!
    Dlatego nominuję Cię do Libster Blog Awards. Wszystkie info tutaj!

    http://storyofmylife-fanfictions.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały, genialny piękny :*
    zapraszam serdecznie do komentowania i głosowania (głosowanie po prawej stronie) http://we-were-a-thousand-miles-from-comfort.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń