piątek, 23 maja 2014

Rozdział 2 - Louis?


   Gdy nareszcie wybiła 8:30 zawołano wszystkich, by ustawili się w dwóch kolejkach. Sprawdzono nam jeszcze raz bilety oraz dokumenty i pozwolono nam iść dalej. Przeszłyśmy przez szklane drzwi i weszłyśmy do potężnego rękawa, obydwie rozglądają się dookoła, jak gdyby było coś w nim ciekawego. Przy wejściu na statek powitano nas i życzono wspaniałej podróży.
    -Na pewno będzie wspaniała – rzekła Sherii.
   Po chwili znalazłyśmy się w ogromnym holu, miał parę pięter wysokości, my byłyśmy na jakimś piątym, może czwartym, nad nami były jeszcze z trzy. Podeszłyśmy do recepcji jak reszta wycieczkowiczów i po podpisaniu paru papierków dostałyśmy kartę otwierającą nasz pokój.
    -Nasza kajuta znajduję się na szóstym piętrze. Chodźmy znaleźć windę – powiedziała Sherii, patrząc na klucz.
Ludzi na pokładzie było już bardzo dużo, statek stawał już w innych poprzednich portach, a Miami było ostatnim skąd zabierał ludzi. Teraz prosto do Puerto Rico.
   Wjechałyśmy widną na piętro i zaczęłyśmy szukać naszej kajuty.
    -Pokój nasz to ten z numerem 450 – oznajmiłam, patrząc na numery na drzwiach idących wzdłuż korytarza.
    -To tutaj – zawołała Sherii, która szła kilkanaście kroków przede mną – gotowa zobaczyć w czym spędzimy następne kilka naszych dni?
    -No jasne – powiedziałam i przejechałam kluczem – kartą po magnetycznym urządzeniu na drzwiach.
   Naszym oczom ukazało się pięknie oświetlone słońcem pomieszczenie z dwoma podwójnymi łóżkami. Z kanapę i dużym telewizorem wiszącym na ścianie. Wisiała duża kurtyna, która odgradzała robiąc prymitywne drugie pomieszczenie. Można było dzięki temu oglądać telewizor, nie święcąc po oczach osobie, która w tym momencie śpi. Choć po kiego grzyba oglądać telewizor, gdy na zewnątrz tyle atrakcji. Postawiłam swój bagaż na łóżku i poszłam zobaczyć łazienkę. Wprawdzie mała, lecz prawie połowę pomieszczenia zajmował szklany prysznic.
    -To na kajutę nie wygląda – stwierdziłam, nadal rozglądając się – Sherii wyobraź sobie jak muszą wyglądać apartamenty.
    -Muszą być zajebiste – rzekła, rozpakowując ciuchy z torby i układając je w szufladach.
    Gdy już trochę ogarnęłyśmy bałagan spowodowany wyciąganiem rzeczy z toreb, postanowiłyśmy zobaczyć, gdzie jest stołówka. Wyszłyśmy na korytarz, zatrzasnęłyśmy drzwi kajuty i poszłyśmy w stronę windy. Po drodze Sherii zauważyła w jednym holu mapę interaktywną, dzięki niej trafiłyśmy bez problemu do jadalni.
   Wielkie, długie stoły zastawione różnymi potrawami. Na jednym znajdowały się przeróżne tropikalne owoce, na drugim desery i ciasta, a na innym dania śniadaniowe. Stało również stanowisko przy którym jeden z kucharzy smażył naleśniki. Wzięłyśmy talerze i zaczęłyśmy obchodzić każdy stół. Już po chwili na talerzu nie miałyśmy nawet skrawka wolnego miejsca. Sherii wzięła mój talerz i poszła znaleźć wolny stolik, a ja zostałam przy stanowisku z napojami. Soki oraz inne gotowe napoje dało się nalać samodzielnie, lecz mi zachciało się gorącego kakao, na które musiałam chwilę poczekać w kolejce. Poprosiłam o dwa kubki i patrzałam jak facet sprawnie zalewa mleko i dodaje bitą śmietanę na górę, posypując ją skrawkami ciemnej czekolady. Następnie wypatrzyłam przyjaciółkę i podeszłam z napojami do naszego stolika. Sherii znalazła miejsce na wychodzącym na dwór tarasie. Usiadłam naprzeciw niej i wpatrywałam się na rozchodzące się w nieskończoność wodę. Słońce coraz mocniej grzało, niebo było bezchmurne.
    -Co Ty na to by przejść się na basen po śniadaniu? – zapytała Sherii, wciskając sobie do buzi trzeci kawałek naleśnika, pomimo tego że ostatnich dwóch jeszcze porządnie nie przeżuła.
    -Może najpierw okrężną drogą wrócimy do pokoju, by zobaczyć jakie atrakcje tutaj są? – zaproponowałam.
    -No ok.
   Tak jak zaplanowałyśmy tak też zrobiłyśmy. Po napełnieniu naszych brzuchów, wjechaliśmy windą na ostatnie piętro i zaczęłyśmy oglądać duży basen ze zjeżdżalniami oraz inne atrakcje wodne. Obok mieściły się bary z drinkami i kawiarnie serwujące desery lodowe. Kawałek dalej był kort tenisowy, a obok boisko do golfa.
    -Wszystko czego dusza zapragnie – spuentowała Sherii, gdy wróciłyśmy do naszego pokoju.
    -No, prócz jednej rzeczy…
    -Jakiej?
    -Jakiegoś towarzystwa. Na przykład męskiego.
Zaśmiałyśmy się.
Około godziny 16:00 minęło pare dobrych godzin jakie spędziłyśmy na basenie i postanowiłyśmy wracać. Po wykapaniu się i przebraniu w świeże ciuchy, wyszykowane poszłyśmy na obiadokolację.
   Jak zwykle nasze talerze były zapchane po brzegi, a ja ponownie poszłam po napoje dla nas. Przepychając się przez tłum, przypadkowo weszłam w jakiegoś chłopaka.
    -Jeju! Bardzo Cię przepraszam – powiedziałam i wpatrywałam się w jego koszulę by upewnić się, że napój nie został wylany na niego. Jednak tak się na szczęście nie stało i wylądował tylko na podłodze.
    -Nie ma sprawy – odpowiedział uśmiechnięty – przecież nic się nie stało, co nie?
Chłopak odszedł, lecz mój wzrok nadal błądził za nim. Miał kruczo-czarne włosy, był wysoki – to były jedyne rzeczy , które udało mi się zarejestrować.
    -Kim był ten przystojniak, z którym gadałaś? - zapytała mnie Sherii,
 
 gdy doszłam w końcu do stolika.
    -Nie wiem, wpadłam na niego.
    -Tak się zawsze zaczyna, niewinne wpadnięcie na siebie, potem coraz częstsze i raczej specjalnie popełniane, a następnie kończy się na wpadnięciu obydwojga do jednego łóżka. Zabrałaś kondomy?
    -Że co zabrałam? – dziewczyna spojrzała na mnie znacząco – a po co mi kondomy? Przyjechałam na wakacje, a nie na zaliczanie.
    -Wakacje równa się zaliczanie. Kiedy możesz się tak bardzo rozerwać jak nie podczas seksu.
Sherii wstała i poszła nałożyć sobie dokładkę jedzenia, a ja siedziałam z lekko rozwartymi wargami i myślałam nad słowami jakie właśnie od niej usłyszałam.
    -Jak będę chciała kogoś zaliczyć, to zwrócę się do Ciebie, bo pewnie jesteś przygotowana na takie okazję – odezwałam się, gdy wróciła na miejsce. Posłała mi uśmiech i wzięła kęsa arbuza.
    -Witam Was dziewczęta, czy mógłbym się dosiąść? – podszedł nagle do nas jakieś chłopak.
    -Eee… jasne – odpowiedziałam i wskazałam automatycznie krzesło obok mnie.
Chłopak usiadł i wziął kawałek arbuza z talerza Sherii. Obydwie spojrzałyśmy na siebie zdziwione.
    -Nie wiem czy wiesz ale to samo masz tam na stołach – zwróciłam mu uwagę.
    -Gdzie moje maniery… - zaczął wycierając mokrą rękę o spodnie.
    -No właśnie – wtrąciłam.
    -Jestem Louis – przedstawił się i podał rękę najpierw Sherii, a później mnie.
    -Ja Sherii, a to Abi.
    -Płyniecie do San Juan? – zapytał chłopak o brązowych włosach.
    -Tak, a gdzie indziej niby – odpowiedziałam lekceważąco. Sherii powstrzymywała śmiech.
    -To super my też.
    -My? – zapytałam.
    -Ta, ja z kumplami. Tam siedzą – pokazał palcem na stolik oddalony od nas parę metrów. Siedzących przy nim czterech chłopaków pomachali nam. Tylko Sherii odmachała.
    -Fascynujące – odparłam – przyszedłeś tu po co? By zjeść nam arbuza?
Chłopak zaśmiał się.
    -Masz fajne poczucie humoru – powiedział zalotnie – nie, przyszedłem, bo założyłem się z kumplami, że się do Was dosiądę.
    -Super, jakże fascynujące. I co wygrałeś?
    -Nie wiem, pewnie mnie znowu oszukali, ale myślę, że może jest szansa zdobyć małego buziaka od Ciebie?
Sherii, aż pisnęła z przejęcia, lecz ja tylko spojrzałam się na chłopaka pytająco.
    -Myślę, że jednak źle myślisz – rzekłam i z niedowierzeniem oparłam dłoń o czoło.
    -No nic, w takim razie idę – powiedział i wstał z krzesła – a może chociaż jeden w policzek?
    -Na razie, pozdrów kolegów Louis – odpowiedziałam ignorując jego pytanie.
Chłopak odszedł, a Sherii spojrzała na mnie ze złością.
    -Miałabyś już jednego dzisiaj, nawet byłabym skłonna zostawić Wam pokój na pare godzin – oznajmiła przyjaciółka.
    -Daj mi spokój! Proszę. Jeśli chcesz to powodzenia zdobywaj, możesz nawet wziąć Louiska, nie obrażę się. Najadłaś się? Więc chodźmy zobaczyć to przestawienie w amfiteatrze.


OD AUTORKI: Rozdział 2 dodałam po paru dniach, ponieważ na razie jest to wstęp. A wstępy są krótkie i są tylko wprowadzeniem w fabułę :) Następny rozdział nie wiem dokładnie kiedy się pojawi, może to być tydzień, a może półtora. Dziękuje Wam za komentarze, które pojawiły się pomimo tego, że na razie nic w opowiadaniu ciekawego się nie dzieje :) Pozdrawiam! :*

9 komentarzy:

  1. Twój blog został dodany :)
    http://blogujmy-wspolnie.blogspot.com/2014/05/island-of-dreams.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, wchodzę sobie na twojego bloga
    a tam dowiaduje się, że już jest go koniec :oooooo !!!!!
    obejrzałam zwiastun i jest cudowny ♥ ♥ ♥
    bardzo zacheca do czytania ♥
    obserwuje cie i już nie moge doczekać się rozdziału 3 ♥
    zycze weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Super juz sie nie moge doczekac nastempnych rozdzialow

    OdpowiedzUsuń
  4. uśmiałam sie przy rozmowei przy stoliku Louisa i Abi :DDD <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć. Twój blog został nominowany do LIBSTERAWARD 2 !
    Info na moim bogu :)
    Świetnie piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  6. czyżby One Direction zawitało ? xd
    opowiadanie świetne ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz talent do pisania blogów ;)
    Czekam na next!

    P.S. Wpadniesz ? http://memories-with-harry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Haha genialmy rozdzial :D wgl jestem jak Lou,gdzie moje maniery..Hej :D ;)
    Znalazlam ten link u siebie na blogu i postanowilam wpasc..ciekawa historia :D fajnie sie zapowiada.
    a wez mi powiedz,z jakiego filmu jest ten gif z Indianą Evans :D z tego rozdzialu i z poprzedniego bo strasznie mnie to ciekawi :D Kocham ją,najpierw tez miala byc u mnie glowną bohaterką ;p
    BYjamniej fajnie sie czyta i lece czytac dalej :)
    Syl xx

    P.S. zapraszam do mnie http://mi6andonedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń